Nazywam się Uchiha Namikaze Karasu i od dzisiaj będę prowadzić tegoż bloga ^^ Nie zamierzam was zanudzać, opowiadając o sobie, choć niewątpliwie z czasem się czegoś o mnie dowiecie. W każdym razie na dobry początek jest tutaj kilka, małych aczkolwiek przydatnych, informacji odnośnie fabuły:
1. Naruto nie jest Uzumaki a Namikaze i bynajmniej nie jest Jinchuuriki (wyjaśni się w przyszłych notkach :3)
2. Czarne oczy u niebieskookiego blondyna? O.o To również się wkrótce wyjaśni :D
I uwaga! Najważniejsza informacja to KANONU TUTAJ NIE BĘDZIE!!
Zapomniałbym dodać... zapewne zastanawiacie się co oznacza "Namikaze ichizoku no isan". Kumaci ogarną, że pierwsze dwa słowa znaczą "Klan Namikaze" i niewątpliwie tak jest. Cała nazwa natomiast oznacza "Dziedzic klanu Namikaze".
Moje oznaczenia:
kkk - myśli bohaterów
kkk - flashback
kkk - sen itd
To tyle ode mnie :D
Zapraszam na prolog i przepraszam, że jest tak krótki.
***
Widział jedynie czerń. Wszechobecny mrok go przerażał. Płakał. Nagle zaczął pojawiać się ogień. Dusił się, gdyż piekący dym uniemożliwiał mu oddychanie.
- Naruto! - usłyszał głośny, kobiecy krzyk. Wołała go z troską i taką jakby... rozpaczą?
Skąd znała jego imię? Kim była? Tego nie wiedział, lecz nie mógł dłużej myśleć przez głośny huk, a zaraz po nim wybuch, który odrzucił go kilkanaście metrów do tyłu...
Obudził się przerażony. Znowu miał ten sam sen, który budził go od wielu lat, lecz chłopak nie miał najmniejszego pojęcia co on oznacza. Oddychał szybko i płytko, starając się uspokoić, lecz początkowo wszelkie próby schodziły na marne. Po dłuższym czasie, już spokojny, spojrzał na mały budzik, stojący na szafce nocnej. Zegarek wskazywał na godzinę piątą, więc zapewne nadal wszyscy śpią. Oczywiście, mówiąc o wiosce, gdyż sześciolatek mieszkał sam. Chłopiec z cichym westchnieniem zwlekł się z łóżka i ruszył do łazienki. Żył sam, odkąd sięgał pamięcią, choć czasem odwiedzali go starsi shinobi z Raikage na czele, aby w razie potrzeby mu pomóc. Mimo złych wspomnień, które wolał nazywać swoim koszmarem, żył w miarę szczęśliwie. Sen dręczący go od dwóch lat niewątpliwie był wspomnieniem. Strasznym, ale jednak wspomnieniem. Zapewne każdy w tym momencie zastanawia się czemu owy sen pojawia się jedynie od dwóch lat? Cóż na to pytanie młody Namikaze wam nie odpowie, gdyż pamięta jedynie ostatnie dwa lata. Naruto doskonale wiedział, że wydarzenie, które mu się śni co noc, miało kiedyś miejsce. Ale kiedy? Dlaczego ta kobieta go wołała? Tego zrozumieć nie potrafił, albo po prostu nie mógł...
Myjąc zęby myślał o dniu dzisiejszym. Raikage zapowiedział mu, że razem ze swoim rocznikiem pójdzie do Akademii Ninja. Sześciolatek cieszył się z tego powodu, choć nadal roztrzęsiony, nie potrafił dobrze okazać tegoż uczucia. Po kilku chwilach chłopiec opłukał twarz i spojrzał w lustro.
Zobaczył tam sześcioletniego, blondwłosego chłopca. Nastroszone włosy sterczały mu we wszystkie możliwe strony, tworząc artystyczny nieład. Grzywka chłopaka zakrywała mu część twarzy i opadała na jego czarne, pozbawione białek oczy. Pomińmy fakt, że taki kolor oczu jak na Namikaze słynących z jasnej karnacji, włosów w kolorze blond oraz niebieskich oczu, był niezwykle nietypowy. Na policzkach chłopaka były trzy pary, niemalże niewidocznych lisich wąsów, które zanikały razem z wiekiem blondyna. (d.a. Naruto wygląda jak mini Minato, tylko, że ma prawie niewidoczne lisie wąsy(z czasem znikną całkowicie...) oraz czarne oczy) Naruto uśmiechnął się delikatnie i wyszedł z łazienki. Wrócił do swojej sypialni, aby się przebrać.
Zarzucił na siebie czarny bezrękawnik, a następnie obwiązał ręce bandażem od dłoni aż po łokcie. Z tego względu jedynie palce chłopca nie były pokryte materiałem. Następnie założył luźne, czarne spodnie i wyszedł do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Chłopiec wyciągnął z szafeczki miskę oraz płatki czekoladowe z kawałkami suszonych truskawek, uwielbiał je. Zaraz potem wyjął karton zimnego mleka, następnie wsypał płatki do miseczki, a na końcu zalał całe danie mlekiem. Po zjedzeniu tego jakże pysznego śniadania, posprzątał po sobie. Zostawiając w mieszkaniu porządek, wyszedł na zewnątrz, gdyż zbliżała się godzina siódma. A co za tym idzie rozpoczęcie roku w Akademii Ninja. Kilka minut przechodził ulice Kumo. Szedł do szkoły dla przyszłych shinobi, lecz po drodze zauważał spojrzenia mieszkańców. Nie przeszkadzały mu one i bynajmniej go nie raniły. Przyzwyczaił się już do tej ciekawości ze strony obywateli Kumo, gdyż było one uzasadnione. W końcu nie do każdego dziecka przychodzi Raikage by się nim zająć. Gdy doszedł do Akademii uśmiechnął się delikatnie.
- No to zaczynamy... - mruknął cicho i wszedł do budynku.
*W tym samym czasie, miejsce nieznane*
W sali przebywały dwie osoby. Wyższa i niższa, z których postaw można byłoby wziąć ich za mężczyzn, lecz długie, czarne płaszcze i wszechobecna ciemność uniemożliwiały dokładną analizę owych osobników.
- Panie, dziedzic przeżył - cisze przerwał niższy osobnik. Jego głos natomiast był, z niewiadomych względów, zniekształcony.
- Rozumiem... - wyszeptał drugi. - Jak to się stało?
- Nie znaleźliśmy żadnych dowodów, lecz prawdopodobnie jakiś shinobi wracając z misji znalazł go i zabrał do szpitala w swojej wiosce. Jakby nie patrzeć nie mógł wyjść z tamtego wybuchu bez skazy.
- Możliwe, jednakże teraz nie możemy zaprzepaścić szansy. Wyślij naszych ludzi do obserwowania go.
- Tak jest, panie - ponownie głos zabrał niższy i tym razem mówił z ogromnym posłuszeństwem i szacunkiem. - A co będzie ze mną?
Wyższy osobnik jedynie westchnął i po krótkim namyśle odpowiedział.
- Wyruszysz z nimi. Masz dowiedzieć się wszystkiego o chłopaku i tym razem nie zawiedź...